W remizach strażaków ochotników w Polsce można grać na komputerze, korzystać z szybkiego internetu i programów edukacyjnych. A wszystko dzięki pieniądzom z Brukseli.
Łęgowo, wieś pod Gdańskiem, trzy tysiące mieszkańców. W środku wsi remiza jakich wiele: z garażem na wozy gaśnicze, figurką św. Floriana przed wejściem, syreną alarmową na dachu.
Po godz. 19 ze środka dobiega gwar. To młodzież w salce komputerowej. Przy trzech monitorach trwa walka z gwiezdnymi potworami, przy jednym nauka edytora tekstów, a przy kolejnym gimnazjalistka Karolina gra przez internet we "Fryzjerkę".
- To gra, w której jest się stylistką. A ja po gimnazjum chcę iść do szkoły fryzjerskiej - tłumaczy.
Nad wszystkim czuwa Krystian Block, pracownik hurtowni budowlanej i strażak ochotnik. - Chętnych jest tylu, że muszę dzielić ich na grupy. Co dwie godziny zmiana - mówi.
Remiz z internetem jak ta w Łęgowie jest w całej Polsce niemal 500 (na ok. 17 tys.). Każda wiosną dostała zestaw: pięć komputerów, laptop, drukarka z faksem i kopiarką, rzutnik multimedialny, no i szerokopasmowe podłączenie do internetu. W każdej placówce jest dwóch opiekunów. Otwierają pracownie codziennie w godzinach 17-21, a w weekendy - 12-22.
- W Polsce myślą, że komputery to w miastach, a na wsiach ludzi interesuje tylko to, ile pieniędzy dostaną z dopłat do upraw. A to nieprawda - mówi Monika Koszewska, dyrektor marketingu z firmy szkoleniowej Combidata.
To ta firma, do spółki z uniwersytetem w Białymstoku, Zarządem Głównym Związku Ochotniczych Straży Pożarnych i Krajową Izbą Gospodarczą, napisała dla remiz program "Internetowe Centra Edukacyjno-Oświatowe".
Program wygrał w 2007 r. konkurs Ministerstwa Edukacji Narodowej na stworzenie za pieniądze z UE centrów kształcenia na odległość na wsiach.
- W Polsce 44 proc. mieszkańców wsi ma wykształcenie podstawowe, w krajach starej UE zaledwie 17 proc. - wylicza Zbigniew Kaliszyk z Zarządu Głównego OSP. - Dodatkowo tylko co dziesiąty mieszkaniec polskiej wsi w wieku 25-29 lat deklaruje chęć kontynuowania nauki, podczas gdy w miastach - co czwarty. Liczymy, że ten wielki projekt poprawi te statystyki.
W remizach można za darmo nauczyć się podstawowej obsługi komputera, korzystania z internetu i poczty elektronicznej, programów biurowych do pisania i liczenia, a nawet podstaw programowania. Organizowane są także multimedialne prezentacje dla grup, choćby ta - jak szukać pracy przez internet.
- W roku szkolnym wielu uczniów przychodzi tutaj odrabiać lekcje, bo nie mają komputerów w domu - mówi Jarosław Dutkowski, komendant OSP w Suchym Dębie na Żuławach. - Chcemy także rozpocząć kursy języka angielskiego dla najmłodszych dzieci.
Nikt nie narzeka na brak chętnych. - Przychodzi tu 20 osób dziennie - mówi Block.
- Bo co innego można robić tu w wakacje - mówi jeden z młodych mieszkańców Łęgowa. - Obok jest dom kultury, ale tam działa tylko chór. Śpiewać w jakimś zespole? To straszny obciach.
Realizacja programu kosztowała 50 mln zł. Trzy czwarte kwoty pochodziło z funduszy unijnych, jedną czwartą dołożył budżet państwa. Obsługa centrów została opłacona do końca września, ale centra będą działać przez pięć lat. - Już teraz staramy się o kolejną unijną dotację, która pozwoli na opłacenie obsługi czy dostępu do internetu. Będziemy także szukali wsparcia w samorządach - mówi Zbigniew Kaliszyk z OSP.
- To świetny projekt - komentuje Łukasz Grzędzicki, wiceprezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, najsilniejszej na Pomorzu organizacji działającej na terenach wiejskich. - W miastach szerokopasmowy dostęp do internetu to rzecz powszechna, na wsiach, niestety, jeszcze nie. Im więcej takich remiz, świetlic, bibliotek, tym większe szanse dla dzieciaków ze wsi na taki sam dostęp do edukacji, jaką mają ich rówieśnicy z miast.
Mikołaj Chrzan, Gdańsk
Źródło: Gazeta Wyborcza (Nr 158, 08-07-2008)