Bohaterowie na wałach

Artykuł opublikowany na łamach "Kuriera Lubelskiego" 11.06.2010 - zamieszczamy za zgodą autora - red. Kamila Kudyby

► Do późnej nocy pracowały kobiety i dzieci
► Wyrwy w wale strażacy zatykali własnym ciałem

Od wtorku mieszkańcy Dobrego, setki strażaków z OSP i PSP, wolontariusze i ludzie z pobliskich miejscowości morderczo pracowali przy obronie i umacnianiu prowizorycznego wału zbudowanego na długości półtora kilometra wzdłuż drogi przebiegającej przez Dobre.

- Kto żyw, ten ruszał, żeby pomóc. Mój 10-letni syn Dawid do północy nakładał piasek i nosił worki. Nieważne było, czy komuś groziło zalanie, czy nie. Każdy przychodził i walczył jak o swoje - wspomina Krzysztof Lis, mieszkaniec Dobrego.

Walka z żywiołem trwa w Dobrem już ponad dwa tygodnie. Wcześniej ludzie pilnowali i umacniali pobliski wał na Chodelce i bronili mostu na drodze do Wilkowa. W ubiegły wtorek, po tym jak przerwał się wał w Szczekarkowie, woda zaczęła podchodzić pod domy w Dobrem. Mieszkańcy sami zaczęli układać wzdłuż drogi worki z piaskiem.

- Wielu z nas wcześniej do 2w nocy chroniło most, apotem od samego rana zaczęliśmy stawiać wał. Woda szybko przybierała, brakowało worków, folii, piasku, ale dawaliśmy radę. Na szczęście, jeszcze tego samego dnia przyjechali strażacy i wolontariusze. Bez tych posiłków pewnie nie udałoby się nam obronić domów - wspomina JustynaKowalewska, mieszkanka Dobrego, która od początku koordynowała prace. Ludzi z tej miejscowości wspierało setki osób: wolontariusze z Kazimierza Dolnego i Lublina, strażacy OSP z całej Lubelszczyzny, Mazowsza i Pomorza oraz doświadczeni funkcjonariusze PSP z całego kraju.

- Chłopaki i dziewczyny bronili wcześniej m.in. wału w Kępie Gosteckiej. Mówili nam, że wtedy się modlili. I u nas momentami też zaczynali się modlić. Najgorzej było we wtorek w nocy. Co chwila wał przeciekał. Nagle w jednym miejscu chlusnęła woda. Natychmiast kilku strażaków własnym ciałem zasłoniło wyrwę i powstrzymywało wodę dopóki nie przyjechała ciężarówka z piaskiem. Ktoś krzyczał „nie damy rady", ale oni głośno odpowiadali, że dadzą radę. I dali. W niecałe pół godziny wrzucili tu ze 20 przy-czepek worków i zatamowali przeciek - opowiada mieszkanka Dobrego Joanna Drąg.

Sami strażacy nie chcą się chwalić. - Momentami było naprawdę ciężko. Ale kiedy widzi się obok, jak matka z dziećmi bez przerwy pracują, to przecież nie pójdziemy na fajrant. Tutaj każdy harował za dwóch, wszyscy wzajemnie się mobilizowali. Kiedy zaczęło szybko przybywać wody, myśleliśmy, że nie uda się nam jej powstrzymać, że jest za mało ludzi, piasku, sprzętu. Ale obroniliśmy się. To był naprawdę heroiczny wyczyn - mówią strażacy z Parczewa. Wczoraj wydawało się, że zagrożenie powoli mija i Dobre zostało uratowane. Po usunięciu fragmentu wału na Chodelce, woda zaczęła wracać do rzeki.

Mieszkańcy odpoczywają, ale zaczynają też liczyć straty. Woda zalała wiele hektarów sadów i pół, które były ich głównym źródłem dochodów. Chociaż wygrali z wodą, to dalej potrzebują pomocy. I każdy się modli, żeby trzecia fala już nie przyszła.